Smartfony idą na wojnę

Smartfon jest najpopularniejszym narzędziem komunikacji i powoli staje się najskuteczniejszą bronią na polu walki. Do czego obecnie wykorzystują go żołnierze oraz jak maluje się jego wojskowa przyszłość?

Mogłoby się wydawać, że chęć skomputeryzowania oddziałów piechoty jest stosunkowo świeżą ideą, ale w rzeczywistości sięga ona lat początku lat 90. Jednak wszystkie dostępne wówczas urządzenia były duże i ciężkie. Nie było również skutecznych i przede wszystkim wygodnych sposobów na zagwarantowanie im odpowiedniego zasilania. Kolejne próby "cyfryzacji" podjęto dopiero kilkanaście lat później, a ich efektem był system Land Warrior składający się z produktów komercyjnych, odpowiednio połączonych w całość. Obejmował broń, hełm z ekranem OLED, system nawigacji, system komunikacji radiowej oraz oprogramowanie Linux.

Reklama


Nett Warrior i Galaxy Note II

Land Warrior przeszedł egzamin bojowy w Iraku, ale - zdaniem żołnierzy - oblał go, ponieważ był za ciężki. Program ostatecznie zamknięto w 2007 roku, aby kilkanaście miesięcy później rozpocząć pracę nad jego następcą.

Nett Warrior (NW) musi zapewnić dowódcy oddziału jak najlepszą świadomość sytuacyjną, konieczną do podejmowania szybkich i trafnych decyzji - bez ryzyka narażenia życia towarzyszy broni oraz ludności cywilnej. Jednostki wyposażone w NW pozostają oczywiście w ciągłym kontakcie, w obrębie jednej bezpiecznej częstotliwości, dzięki czemu mogą przekazywać sobie informacje. Nett Warrior ma jeszcze jedną niezwykle ważną cechę - może nawiązać współpracę z innymi dodatkowymi urządzeniami.

Żołnierze ze 101 Dywizji Powietrznodesantowej oraz 10 Dywizji Górskiej z powodzeniem korzystają ze smartfonów Samsung Galaxy Note II działających pod kontrolą odpowiednio zmodyfikowanej wersji systemu Android. Są one powiązane z systemem Nett Warrior i dostarczają dowódcom oddziałów wiele szalenie istotnych informacji. Dotyczą one pozycji wrogich oddziałów, cywilów czy miejsc możliwych zasadzek. Smartfon umożliwia nawigowanie do wyznaczonego punktu oraz zaznaczanie na mapie istotnych lokalizacji i - co najważniejsze - udostępnianie ich innym oddziałom.

- Na polu bitwy informacja jest jednym z najcenniejszych zasobów. A smartfony zapewniają do niej dostęp. Dzięki nim możliwe jest szybsze i bezpieczniejsze wykonywanie misji przy zmniejszonym ryzyku zaatakowania przyjaznego oddziału - wyjaśnia Jason Regnier, product manager programu Nett Warrior.

W użyciu znajduje się aktualnie ponad 2700 różnych konfiguracji NW i wciąż będzie ich przybywać. Wiele z nich współpracuje ze smartfonami wyposażonymi w system operacyjny Android. Pozostałe mobilne platformy - szczególnie iOS - nie są tak podatne na modyfikacje. Również tworzenie nowych i specjalnie zabezpieczonych aplikacji jest w ich przypadku znacznie trudniejsze.  

Każdy z rodzajów amerykańskich sił zbrojnych ma jednak nieco inne podejście do kwestii wykorzystania urządzeń mobilnych na polu walki. Korpus Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych (Marines) interesuje się produktami dostępnymi komercyjnie, ale z gruntowanie zmienionym oprogramowaniem. W grę wchodzą również zupełnie nowe i niekoniecznie udane rozwiązania.

Tylko urządzenia komercyjne

- Kilka lat temu mieliśmy okazję pracować z firmami Northrop Grumman oraz General Dynamics w ramach przedsięwzięcia Network Integration Exercise (NIE). Naszym celem było zaprojektowanie lekkiego urządzenia - BattlePhone - obsługującego połączenia głosowe, wideo oraz transmisję danych. W efekcie powstał DB6 oparty na architekturze Wintel. Miał jednak poważne problemy z zarządzeniem energią i łącznością - wyjaśnia Richard Lane, wiceprezes firmy AMREL (American Reliance, Inc.).

To właśnie łączność jest wąskim gardłem procesu wprowadzania smartfonów i tabletów na pole walki. Jeśli żołnierze znajdą się poza zasięgiem jakiejkolwiek sieci, konieczne staje się stosowanie mobilnych stacji 3G, przy czym każda jest w stanie objąć zasięgiem obszar o promieniu 1-10 mil. Smartfony produkowane z myślą o rynku konsumenckim są nieprzystosowane do pracy w takich warunkach. To składnia do modyfikacji sprzętowych i stosowania niestandardowych rozwiązań konstrukcyjnych. Lane dodaje, że w grę wchodzą również skrajne temperatury - często prawie zabójcze dla człowieka. Trudno oczekiwać, aby znane nam telefony mogły pracować w tak niesprzyjających warunkach. Odrębną i szczególnie złożoną kwestią pozostaje bezpieczeństwo, a wiec szyfrowanie danych.

Telefony komercyjne z systemem operacyjnym są jednak niezwykle kuszącym narzędziem dla ekspertów od technologii wojskowej. Mają praktycznie wszystkie najbardziej cenione przez nich cechy - niewielką masę i gabaryty, czytelne ekrany dotykowe, dużą moc obliczeniową, wystarczający czas pracy na baterii (który można łatwo wydłużyć) oraz całą gamę modułów łączności. Jest jeszcze jeden niezwykle ważny czynnik - armia dostaje gotowy i dobrze wszystkim znany produkt, którzy wymaga mniej lub bardziej zaawansowanych modyfikacji - zazwyczaj oprogramowania. Jednak nieprawdopodobne tempo rozwoju tego segmentu w pewnym warunkach może okazać się niepożądane.

- Poszukujemy wydajnych dwu- lub czterordzeniowych urządzeń z dużymi ekranami i otwartym oprogramowaniem, które możemy usunąć i zainstalować kod rządowy. Wyłączamy w nich WiFi i Bluetooth, aby mogły korzystać tylko z radia taktycznego. Jest tylko jedna frustrująca cecha urządzeń komercyjnych - gdy już masz odpowiednio zmodyfikowany egzemplarz z właściwym oprogramowaniem, to firma przestaje je produkować. Za przykład można podać Samsunga Galaxy Note - miał duży i jasny ekran, a żołnierze lubili z niego korzystać. Jednak Samsung szybko przestał go produkować i wypuścił kolejny model. Handlowy cykl rozwoju idzie szybciej niż myśleliśmy. Kolejnym problemem są ekrany OLED. Są one bardzo jasne i łatwo je zauważyć po zmroku - wyjaśnia Regnier.

Rozwiązań jest wiele, a amerykańskie wojsko nie przestaje szukać tego idealnego. W ubiegłym roku Agencja Zaawansowanych Obronnych Projektów Badawczych Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych (DARPA) przekazała 21 mln dol. firmie Fairfax przystosowanie smartfonów i tabletów z systemem Android do warunków panujących na polu walki. W tym przedsięwzięciu chodzi przede wszystkim zabezpieczenie urządzeń przez nieodpowiedzialnym użytkowaniem. Okazuje się bowiem, że żołnierze próbują z nich dzwonić do swoich bliskich, a nawet grać w gry. Takie działanie może doprowadzić do zainfekowania systemu groźnym wirusem, co jest szczególnie niebezpieczne na terytorium wrogiego kraju.

Smartfony i tablety staną się podstawowym elementem wyposażenia oddziału. I najprawdopodobniej będą to odpowiednio zmodyfikowane produkty komercyjne, ponieważ żaden koncern zbrojeniowy nie jest w stanie rywalizować na tym polu z Apple, Samsungiem czy Sony.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Smartfon | Tablet | armia USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy