Wyciek ważnych zdjęć satelitarnych do Rosji. Niebezpieczny proceder

Rosjanie mogli w łatwy sposób wykryć ważne militarne obiekty za pomocą zdjęć satelitarnych przekazanych przez prywatne zachodnie firmy – donosi The Atlantic. W ten sposób Moskwa może łatwiej koordynować swoje ataki rakietowe.

Zachodnie satelity pomagają Rosjanom?

2 kwietnia 2022 roku Rosjanie ostrzeliwują jedno z lotnisk przy miejscowości Mihorod w obwodzie połtawskim. W ciągu tygodnia przed atakiem "ktoś" prosił prywatne amerykańskie firmy z sektora rozpoznania satelitarnego o zrobienie zdjęć miasta aż dziewięć razy. W styczniu jedna z prywatnych firm robiąca zdjęcia satelitarne została poproszona o najnowsze fotografie Kijowa. Po ich udostępnieniu ukraińska stolica pada ofiarą kolejnego ataku rakietowego. 

Mogą to być zwykłe przypadki jednak The Atlantic na bazie rozmów z ukraińskimi wojskowymi i ekspertami ds. zdjęć satelitarnych twierdzi, że stanowią poszlaki bardzo niebezpiecznego procederu. Wskazują, że wiele rosyjskich ataków jest skoordynowanych z pomocą fotografii zrobionych przez zachodnie firmy, które oficjalnie nie prowadzą interesów z Rosjanami.

Prywatne zdjęcia satelitarne w wojnie na Ukrainie

Reklama

Usługi prywatnych firm robiących zdjęcia satelitarne są używane od początku wojny zarówno przez Rosjan, jak i Ukraińców. Szczególnie ci drudzy starają się w ten sposób nadrobić różnicę w dostępnych wojskowych satelitach. Takie zdjęcia pozwalają zobaczyć ruchy wojsk, budowanie nowych fortyfikacji czy funkcjonowanie obiektów jak lotniska.

Przy tym dla rządów państw są dość tanie, zapewniając nowe zdjęcia i dostęp do archiwów za cenę na poziomie kilku tysięcy dolarów. Gdy mogą pomóc w oszacowaniu czy w dane miejsce warto posłać pocisk wart kilkaset tysięcy, widać, dlaczego są tak cenne. Zarówno dla jednej, jak i drugiej strony konfliktu.

Jednak amerykańskie firmy po inwazji na Ukrainę oficjalnie nie współpracują już z żadnymi rosyjskimi podmiotami. Głośno powiedziały o tym m.in. jedne z największych zachodnich przedsiębiorstw z sektora pozyskiwania zdjęć satelitarnych Maxar i Planet. Zapewniają, że weryfikują swoich klientów i dokonują wszelkich starań, aby ich zdjęcia nie zostały wykorzystane w niewłaściwy sposób.

Jak podaje The Atlantic, firma Planet miała zweryfikować możliwe przypadki, gdy wykonane przez nich zdjęcia miały pomóc Rosjanom w atakach rakietowych. Według niej nie znaleziono na to dowodów. Niemniej nie zdradzili, jak przeprowadzili swoje śledztwo.

Jak może wyglądać wyciek zdjęć satelitarnych do Rosji?

Przy tych podejrzeniach nie można zakładać, że zachodnie firmy wykonujące zdjęcia satelitarne nielegalnie sprzedają je Rosjanom. Działanie amerykańskich firm z sektora reguluje agencja Commerce’s Office of Commercial Remote Sensing Regulatory Affairs (CRSRA). Zapewnia, że działalność m.in. Maxar czy Planet nie narusza bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, czy ich zagranicznych interesów.

Przekazywanie zdjęć, które Rosjanie mogą wykorzystać do ataku na cele w Ukrainie, w tym nawet systemy i broń przekazaną przez Zachód, łamałoby te regulacje. Firmy nie ryzykowałyby przy tym ciężkiego łamania prawa, narażając się na utratę klientów z Zachodu. Niektóre z nich zapewniają usługi np. Departamentowi Obrony USA. Ryzykowanie takiego klienta dla Moskwy to głupota.

Jednak Rosjanie mogą korzystać z osób i firm trzecich, aby zdobywać takie zdjęcia. Różne "przedsiębiorstwa krzaki" czy na pierwszy rzut oka niepowiązane osoby lub przejęte konta mogą legalnie kupować zdjęcia, potem odsprzedają/przesyłają Rosjanom. W ten sposób ci zdobywają informacje, które wykorzystaliby do ataków na Ukrainę.

Prywatne firmy z sektora zdjęć satelitarnych zapewniają, że od początku wojny wprowadziły ogromny system weryfikacji, który zwalcza nawet pośrednią sprzedaż produktów w ręce Rosjan. Jednak eksperci wskazują, że pełna kontrola rynku jest w tym momencie po prostu niemożliwa. I tu może dojść do wycieku zdjęć.

Zdjęcia satelitarne z Chin dla Rosji

Pomimo poszlak nie ma bezpośrednich dowodów, że zdjęcia satelitarne prywatnych zachodnich firm trafiają w ręce Rosjan, a tym bardziej nie można oskarżać tych firm o wspieranie Moskwy. Niemniej cała sprawa stanowi wystarczająco duży materiału, aby być bardziej czujnym w kwestii możliwych wycieków, jak i ogólnego wykorzystywania komercyjnego sektora zdjęć satelitarnych przez Rosjan.

Pamiętać należy, że Rosjanie nie muszą wcale korzystać z zachodnich firm sektora rozpoznania satelitarnego. Rynek dla nich otwierają np. Chińczycy. W październiku 2023 roku AFP jako pierwsza podała informacje o kontrakcie zawartym w 2022 pomiędzy chińską firmą Chang Guang Satellite Technology, a Grupą Wagnera, która wtedy działała na rzecz rosyjskiego rządu. W ten sposób jednostka miała dostęp do dodatkowego podgląd satelitarnego m.in. frontu na Ukrainie.

Groza komercjalizacji

Tu pojawia się także inna kwestia - jak bezpieczne jest nawet częściowe oparcie rozpoznania satelitarnego na sektorze komercyjnym. Na ten moment istnieją istotne regulacje, które wiążą ten sektor z bezpieczeństwem narodowym. Jednak dalej mamy tu do czynienia ze swoistym produktem, który jest sprzedawany na rynku.

Istnieją więc zagrożenia, że w przypadku zwiększenia znaczenia sektora komercyjnego w rozpoznaniu satelitarnym, wykorzystanie jego zdjęć zależeć będzie od modelu biznesowego firmy, albo poglądów ich właściciela. Taka sytuacja miała już miejsce w przypadku systemów Starlink od SpaceX. Ukraińska armia od początku konfliktu oparła na nich część swojej przyfrontowej komunikacji, zwiększając jej efektywność. Jednak publicznie znamy co najmniej jeden przypadek, gdy oparcie się na systemach Starlink uniemożliwiły operacje wojskowe.

Ukraińskie władze miały w 2022 poprosić właściciela SpaceX Elona Muska o uruchomienie sieci Starlinków na odcinku do Sewastopola. Według miliardera miało to pomóc Ukraińcom w operacji ataku na rosyjskie okręty. Musk odmówił, twierdząc, że byłby to znaczący udział SpaceX w dużej operacji wojennej, co według niego groziło eskalacją konfliktu. Tym samym uniemożliwiło wojskom Ukrainy przeprowadzenie operacji.

Ten wypadek wywołał obawy wśród części amerykańskich wojskowych, do jakiego stopnia można ufać korporacjom, jeśli chodzi o ich udział w budowaniu bezpieczeństwa narodowego w cyberprzestrzeni. Dla USA to pytanie o tyle zasadne, że np. SpaceX zwiększa swoją współpracę z agencjami obrony i wywiadu w Waszyngtonie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rosjanie | SpaceX | Starlink | Ukraina | Ukraińcy | zdjęcia satelitarne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy