"TP czasami trzeba przylać pasem" - wywiad z Anną Streżyńską

Zadaliśmy kilkanaście pytań Annie Streżyńskiej, prezesowi Urzędu Komunikacji Elektronicznej.

Anna Streżyńska jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego (1994 r.), prawnikiem specjalizującym się w zagadnieniach krajowego i europejskiego prawa telekomunikacyjnego i mediów, a także krajowego i europejskiego prawa konkurencji i ochrony praw konsumentów. Od 8 maja 2006 roku pełni funkcję prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej.

Jak Pani podsumuje rok pracy Urzędu Komunikacji Elektronicznej?

- Powiedziałabym, że był to bardzo ciężki rok, który przede wszystkim polegał na nadrabianiu opóźnień pozostawionych przez poprzednika UKE w zakresie regulacji rynku. Zajmowaliśmy się robieniem tego, co powinno być zrobione przez ostatnie 5, a nawet 15 lat. Wydawaliśmy takie decyzje, o których już inne kraje unijne zapomniały, że je kiedykolwiek wydawały. To pokazuje, czym się zajmowaliśmy przez cały ten rok.

Reklama

Co się zmieniło w branży telekomunikacyjnej 2006 roku?

- Przede wszystkim zostały wydane takie decyzje, które umożliwiły wejście niezależnych operatorów na rynek. Jednym z najbardziej odczuwalnych skutków tego wejścia był spadek cen za dostęp do internetu, nawet do 75 proc. Myślę, że obniżki po 60-75 proc. są bardzo odczuwalne przez konsumentów. Poza tym, naszym zdaniem, niewystarczająco spadły ceny połączeń z sieci stacjonarnej do mobilnej. Badamy w tej chwili jak przedstawia się rynek pozostałych rodzajów połączeń, jednak zdążyliśmy już zauważyć, że sytuacja ustabilizowała się i spadki cen są niewielkie. Czekamy również na pierwsze obniżki na rynku abonamentu.

Czy lubi Pani Telekomunikację Polską? Chodzi mi przede wszystkim o markę.

- Nie mam zwyczaju lubić czegoś, co jest nieosobowe. Telekomunikacja Polska kojarzy mi się przede wszystkim z kilkorgiem moich przyjaciół, którzy tam pracują. W tym kontekście mogę powiedzieć, że lubię TP, lubię tych ludzi. TP kojarzy mi się również z kilkoma przykrymi sytuacjami, które spotkały mnie i moich bliskich, jak również z bardzo pozytywnymi momentami w przypadku innych rodzajów usług. W Telekomunikacji Polskiej tak, jak u innych operatorów, jedne rzeczy się udają, inne są klapą. To jest normalne w biznesie.

Jednak kary Pani nakłada.

- Telekomunikacja Polska jest operatorem o takiej pozycji rynkowej na rynku stacjonarnym, która powoduje, że skala naruszeń, jeżeli je stosuje, jest bardzo groźna wobec klientów czy wobec konkurentów, w porównaniu do naruszeń innego operatora. Telekomunikacja Polska od lat stosuje z powodzeniem strategie blokowania i opóźniania konkurencji poprzez kancelarie prawne, ekspertyzy techniczne czy ekonomiczne. Skutki tego monopolu jakie są, to już wiemy. Najwyższa pora, żeby ktoś pokazał, gdzie jest granica zachowań bezprawnych - czasami wystarczy wytłumaczyć, a czasami trzeba niestety "przylać pasem".

Co się dzieje z pieniędzmi, które Telekomunikacja Polska lub inne firmy zapłaciły do UKE?

- Zakładając, że płacą, bo na razie niewiele tych kar uprawomocniło się. Pieniądze idą do budżetu państwa.

A czy zna Pani kwoty? Ile w sumie firmy są winne UKE?

Telekomunikacja Polska zapłaciła nam ok. 10 milionów złotych. Jest nam jeszcze winna około stu kilkunastu milionów, jeżeli decyzje się ostaną przed sądem. Pieniądze, które operatorzy płacą, wpływają na rachunek skarbu państwa i rozpływają się w ogólnym worku przychodów budżetowych.

Kiedy Telekomunikacja Polska przestanie być monopolistą? Czy jest to w ogóle możliwe?

- Z obserwacji innych krajów unijnych można powiedzieć, że zawsze operator dominujący przestaje być dominującym, ale zachowuje znaczącą pozycję rynkową. Nigdy nie jest tak, że traci całkowicie swoją pozycję na rzecz innych operatorów. Ona jest mocno nadszarpnięta, musi się liczyć z konkurencją w różnych segmentach rynku, ale nigdy nie jest tak, że traci żółtą koszulkę lidera.

Co może zmienić w naszym kraju czwarty operator?

- Można powiedzieć, że zmieni, jeżeli mu się stworzy możliwości zmieniania. Na razie operator P4 działa na bazie usług Polkomtela, które są ustalone pomiędzy tymi dwiema firmami na zasadach komercyjnych i nie pozwalają na bardzo mocne wejście P4 na rynek i zaoferowanie bardzo konkurencyjnej oferty. Zmiana będzie polegała na tym, że ludzie będą szukali nowej oferty, nowego operatora, licząc na lepszą jakość czy obsługę. Ale. pojawiają się także bariery: na przykład nie ma jeszcze zawartych umów na przenośność numerów pomiędzy P4 a operatorami komórkowymi. Jeżeli zmieniamy operatora, a mamy możliwość zostawienia swojego numeru telefonu, to przechodzimy do P4 ze swoim numerem, który od lat wykorzystujemy. Do tej pory nie zostały zawarte te umowy, co będzie powodowało barierę dla klientów P4. Będziemy wymuszać, by te umowy zostały zawarte jak najszybciej. Jeszcze jedna przeszkoda stoi przed P4. Operator ten nie wejdzie efektywnie na rynek i nie zaoferuje bardzo konkurencyjnych usług, jeżeli prawo inwestycyjne będzie blokowało budowę własnej sieci przez P4. W tej chwili mamy sytuację kompletnej blokady prawnej budowanej przez P4 sieci.

Kiedy to się może zmienić?

- Występowaliśmy z takimi inicjatywami legislacyjnymi do ministerstwa transportu, były organizowane posiedzenia sejmowej komisji infrastruktury, były sygnalizowane problemy. Wydawało się, że osiągnęliśmy już jakiś konsensus z ministrem środowiska. Niespodziewanie, na ubiegłotygodniowej komisji infrastruktury ministerstwo środowiska wycofało się z wcześniejszych ustaleń i zaproponowało zupełnie inne kroki, które moim zdaniem mogą doprowadzić do przedłużenia całej procedury i do dalszego blokowania tych inwestycji.

Czyli na tę chwilę P4 będzie korzystało z infrastruktury Polkomtela?

- I oczywiście będzie budowało swoją infrastrukturę, ale w znacznie wolniejszym tempie, niż by to nastąpiło, gdyby nie było tych barier. P4 złożyło 1000 czy 1500 wniosków o pozwolenie na budowę masztów, a dostało raptem kilkadziesiąt pozwoleń przez okres roku. W takim tempie szanse są naprawdę słabe. Dotyczy to wszystkich operatorów radiowych.

Czy operatorzy wirtualni mają szansę na sukces w naszym kraju?

- Moim zdaniem każdy biznes telekomunikacyjny ma szanse na sukces. Szczególnie taki, który wnosi coś nowego. Ci operatorzy dla określonych grup użytkowników wnoszą coś nowego. Łączą usługi telefoniczne, komunikacyjne z usługami pozakomunikacyjnymi. Jest to jakaś wartość dodana do np. usług bankowych. Na pewno znajdą się chętni do korzystania z takich ofert. Myślę, że pojawią się także wirtualni operatorzy, którzy będą działali wyłącznie na rynku telekomunikacyjnym i będą łączyli swoje usługi wirtualne komórkowe z innymi usługami telefonicznymi. Jak na razie mamy jeden taki wniosek, który w tej chwili rozpatrujemy.

Na początku naszej rozmowy wspomniała Pani o znacznych obniżkach cen za dostęp do internetu. Jednak w porównaniu do naszych pensji, internet w Polsce jest drogi. Kiedy to się zmieni, kiedy np. za 50 zł będziemy mieć dwumegowe łącze w domu?

- W tej chwili za 50-55 zł możemy otrzymać łącze jednomegowe, co nie tak dawno było niewyobrażalne. Zresztą moi znajomi za granicą mówią mi, że do ich linii konkuruje np. czternastu operatorów. U nas wchodzi dopiero dwóch pierwszych, ogólnokrajowych konkurentów TP, dlatego jeszcze na ten spadek poczekamy. Jest dwóch pierwszych, a za chwilę wejdą następni. Myślę, że te ceny jeszcze spadną, przy czym porównywanie cen do pensji ma tą wadę, że zależy do jakiej pensji porównujemy. Nasza średnia krajowa jest niższa, niż krajów o większym przychodzie brutto na głowę. Ale wszystko wskazuje na to, że ceny jeszcze bardziej spadną. Obecne oferty już to pokazują.

Co może się zmienić w najbliższych miesiącach w branży telekomunikacyjnej?

- Spadnie na pewno cena za abonament. Myślę, że oprócz obniżek będą też oferty wiązane, ryczałtowe, gdzie w ramach abonamentu będą wliczone minuty. To są te zmiany, na które klienci czekają. Wydaje mi się również, że będzie bardziej zróżnicowana liczba ofert, powstaną oferty wiązane, ciekawie modelujące różne pakiety ofertowe. Co do cen, to w połączeniach stacjonarnych w niedalekiej przyszłości będzie się spłaszczać odległość pomiędzy cenami połączeń lokalnych a połączeń strefowych. Jest tam jest jeszcze sporo do zrobienia.

Dostajemy wiele e-maili od naszych czytelników. Piszą o sprawach nękania ich przez współpracowników Tele2 podających się za pracowników Telekomunikacji Polskiej. Do kogo należy zgłaszać ten problem?

- Do nas oczywiście, jak najbardziej. W przypadku, kiedy znowu stwierdzimy masowość tego problemu, postąpimy tak, jak przy poprzedniej okazji. Czyli będzie wstępne postępowanie i nałożenie kary. Sprawę należy zgłaszać również do Tele2, bo operator identyfikuje tych agentów-oszustów i wyciąga odpowiednie konsekwencje. Po tej pierwszej żenującej historii, kiedy podwykonawca Tele2 oszukiwał masowo klientów, operator wraz z nowym podwykonawcą (bo zrezygnował z usług poprzedniego) wprowadził nowe zasady monitoringu i sprawdzania prawidłowości działań tego podwykonawcy. Również prawidłowości identyfikowania się agentów, które jest w stanie wyegzekwować, żeby rozprawić się z nieuczciwymi agentami. Tele2 umieściła także w prasie ogłoszenia, jak klient powinien reagować, gdy do jego domu przychodzi agent i chce namówić go do zakupu usług firmy, którą reprezentuje. Przede wszystkim należy zażądać identyfikatora, który jednoznacznie identyfikuje go z jakiej firmy przychodzi. Części zachowań nieuczciwych ze strony Tele2 czy innych operatorów możemy zapobiegać na poziomie urzędowym, ale nie zwalnia to konsumentów od myślenia. Sami musimy umieć się bronić. Podstawowa sprawa: byle kogo do domu się nie wpuszcza. Jeżeli ktoś przychodzi, to trzeba zażądać od niego dokumentów i ustalić, kto to jest i o co mu chodzi. Naiwność ludzi, brak odruchów samoobrony jest bardzo szkodliwa. Takie działania operatorów kompromitują także ideę liberalizacji, i powodują rosnące poczucie klienta, że został oszukany, i że nigdy więcej nie chce mieć nic wspólnego z żadnymi agentami czy firmami telekomunikacyjnymi. Zwrócić trzeba uwagę na to, że agenci często wykorzystują ludzką niewiedzę, podeszły wiek, słaby wzrok i wszystkie słabości, jakie tylko da się wykorzystać. To już przestaje być w granicach dopuszczalnej działalności biznesowej, jest to po prostu nieludzkie i nieuczciwe.

Na koniec proszę powiedzieć, czego można życzyć Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej?

- Więcej satysfakcji z tego, co robimy, tzn. z tego że wykonaliśmy jakąś ciężką pracę i jest z tego efekt. U nas jest tak, jak to jeden z naszych klientów powiedział - "jak jeden łeb obetniemy hydrze, to odrasta siedem nowych". Ta sytuacja jest frustrująca i bardzo trudna dla ludzi, którzy tutaj pracują. Każdy człowiek chce widzieć satysfakcjonujący efekt końcowy swoich starań.

To życzę przede wszystkim tej efektywności. Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję również.

Rozmawiał Paweł Gąsiorski

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy