Powolny jak UMTS

Zasięg europejskich sieci UMTS dopiero za 10 lat zbliży się do pokrycia, jakie obecnie oferują operatorzy GSM - twierdzą analitycy 3G Labs. Powód? Zbyt wysokie koszty zakupu koncesji, które zmuszą europejskie telekomy do bardziej restrykcyjnej polityki finansowej.

Brytyjscy analitycy uważają, że pierwsze pięciolecie XXI wieku upłynie europejskim abonentom pod znakiem technologii GPRS, która umożliwia bezprzewodowy transfer danych z szybkością do 115 kb na sekundę. To wprawdzie bardzo mało w porównaniu z możliwościami systemu UMTS, który w ciągu jednej sekundy będzie mógł przetransportować nawet 2 MB danych, analitycy uważają jednak, że zapotrzebowanie na usługi bezprzewodowe w Europie nie będzie rosnąć tak szybko, jak w choćby w USA czy w Japonii. Dlatego liczba użytkowników sieci UMTS może dorównać liczbie abonentów korzystających z systemu GSM najwcześniej w 2006 roku. Tak powolny - oczywiście w porównaniu z dynamicznym rynkiem GSM - rozwój usług trzeciej generacji z pewnością nie zachęci operatorów do zwiększania nakładów na UMTS - twierdzą specjaliści z 3G Labs. Dopiero dwa lata później, gdy stosunek ten ulegnie zmianie na korzyść nowej technologii, na europejskim rynku telekomunikacyjnym może nastąpić znaczne ożywienie.

Reklama

Tak pesymistyczna ocena możliwości rozwoju sieci UMTS wynika jednak w dużej mierze z astronomicznych opłat za koncesje. W sytuacji, kiedy zezwolenie na budowę sieci kosztuje nawet dwukrotnie więcej, niż jej wzniesienie, nie należy się spodziewać boomu na UMTS. Tym bardziej, że inwestycja w nowa telefonię zacznie się zwracać dopiero po 15-20 latach.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: analitycy | UMTS
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama