Moda na szkolne porno

Dobrodziejstwa techniki są przez targanych hormonalną burzą nastolatków co rusz wykorzystywane do rozmaitych "zabaw", których konsekwencje bywają, niestety, tragiczne. Pod koniec ubiegłego roku Polskę zszokowało samobójstwo 14-letniej Ani z Gdańska. Dziewczynka odebrała sobie życie po tym jak w czasie lekcji, na oczach całej klasy, była molestowana przez pięciu rówieśników. Jeden z napastników nagrał całą scenę przy pomocy telefonu i zagroził, że umieści film w internecie.

Gwałcą i wszystko nagrywają

Do podobnej tragedii mogło dojść przed kilkoma dniami w jednej ze szkół podstawowych w Małopolsce. 12-letnia uczennica z Przeciszowa wyskoczyła z okna, gdy całą szkołę obiegł MMS na którym widać, jak dziewczynka całuje się z kolegą. Młodzieżowe "eksperymenty" nie zawsze muszą mieć jednak tak tragiczny finał. Przykładem może być historia gimnazjalistki z Trzebnicy, która, prawdopodobnie dla rozgłosu, postanowiła rozesłać szkolnym kolegom swoje rozbierane zdjęcia. Gdy jeden z nich postanowił umieścić fotografie w sieci, niedoszła "pornogwiazda" poskarżyła się szkolnej pedagog.

Reklama

Furorę wśród uczniów szkół w Sanoku robi z kolei film, na którym jedna z uczennic zaspokaja podczas lekcji seksualne potrzeby swojego kolegi z ławki. Podobne wypadki nie są jednak wyłącznie polską specjalnością. Swego czasu władze oświatowe w australijskim stanie Wiktoria nakazały zablokować dostęp do serwisu YouTube we wszystkich podległych sobie placówkach. Przyczyną było umieszczenie w serwisie nagrania ukazującego grupę 12 uczniów molestujących siedemnastolatkę. Napastnicy zmuszali swą ofiarę do czynności seksualnych oddając na nią mocz i podpalając jej włosy.

Nie są gorsi od dorosłych

Czy podobne przypadki można tłumaczyć tylko trudnym dojrzewaniem i hormonami, czy też mamy do czynienia z totalnym seksualnym zdziczeniem młodych ludzi? Skąd bierze się moda na epatowanie często brutalną i pełną przemocy erotyką, i dlaczego w tym procederze tak dużą rolę odgrywają telefon komórkowy i internet?

- Nie znam badań, które pokazywałyby, że zachowania seksualne młodzieży są bardziej brutalne niż zachowania osób dorosłych. Młodzież nagrywa wiele swoich"ciekawych" zachowań i seks jest tylko jednym z nich. Dlaczego młodzież nagrywa swoje kontrowersyjne zachowania? Bo ma telefony z kamerami. W latach 80. czy 90. młodzież robiła sobie zdjęcia. Dlaczego? Jak my wszyscy - na pamiątkę, dla sławy, dla sensacji. Może ktoś z nich lubi kręcić i chce zostać filmowcem - mówi Katarzyna Łojek, pedagog z Gimnazjum Integracyjnego nr 75 w Krakowie.

Inny wzorem dziennikarzy łowi dobre zdjęcia dla nagrody. Nie zapominajmy też o tej znanej nam wszystkim ludzkiej tendencji do wyśmiewania słabszych - dodaje pedagog.

W sieci aż roi się od wykonanych uczniowskimi telefonami filmów. Aby się o tym przekonać, wystarczy odwiedzić choćby popularny serwis YouTube. Większość nagrań przedstawia zwykłe wygłupy, ale zdarzają się też filmy wręcz ociekające przemocą. Czy można za to winić powszechny wśród młodzieży dostęp do internetu? Czy łatwość, z jaką można dziś nagrać i upowszechnić szkolne wybryki może prowokować młodych ludzi do tego typu działań?

- Bardzo upraszczając, można przyjąć, że tak, ale nowoczesne technologie mogą zachęcać do takich zachowań nie tylko młodzież, ale i ludzi dorosłych - uważa Łojek.

Szkoła często jest wobec tego problemu bezradna. Pozbawiona skutecznych instrumentów działania z trudem stara się zapobiegać upublicznianiu aktów przemocy, których dopuszczają się uczniowie.

- Dzieciaki cały czas coś nagrywają. Ustawa o postępowaniu z nieletnimi oraz Karta Praw Dziecka zabraniają jednak zapoznawania się z zawartością telefonu ucznia. Możemy go jedynie zabrać, jeśli zgodzą się na to rodzice. Takie jest prawo. Z drugiej strony kontrola komórek czy blokowanie dostępu do internetu także nie jest rolą szkoły. Jeśli natomiast dana placówka wpisuje w swój statut zakaz używania przez uczniów telefonów, to zakaz taki powinien być respektowany i tu szkoła powinna mieć większą władzę i narzędzia, które pozwalają działać, kiedy statut jest łamany - uważa Łojek

Przemoc w szkołach nie jest jednak zjawiskiem nowym i można przyjąć, że moda na nagrywanie przez uczniów ich mniej lub bardziej brutalnych zachowań to tylko jeden z wielu aspektów problemu. Prostej recepty na jego rozwiązanie nie ma i, jak się zdaje, być nie może. Każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie. Duże znaczenie ma też środowisko, w którym dochodzi do poszczególnych aktów szkolnej przemocy. Jak zatem przeciwdziałać jej występowaniu? Katarzyna Łojek twierdzi, że rozwiązaniem może być profilaktyka, nauka tolerancji oraz unikanie rozgłosu.

- Nie róbmy z siebie plotkarzy, którzy karmią się każdą pojawiającą się wśród dzieci sensacją. Zacznijmy je wychowywać - dodaje.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: telefony | młodzież | moda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy