Czechy: "Tamara" na złom

Legendarny czeski pasywny radiolokator "Tamara", który - według opinii wielu ekspertów - może wykryć także niewidzialny dla innych radarów amerykański bombowiec "Stealth", trafi na złom - zdecydowało ministerstwo obrony Czech.

Legendarny czeski pasywny radiolokator "Tamara", który - według opinii wielu ekspertów - może wykryć także niewidzialny dla innych radarów amerykański bombowiec "Stealth", trafi na złom - zdecydowało ministerstwo obrony Czech.

Dwie gotowe "Tamary", które produkowała firma "Tesla" Pardubice, a które po przejęciu jej przez tajwańską firmę komputerową "Foxconn" przez niemal rok złożone były w magazynach miasta, za symboliczną cenę odkupiła czeska armia.

Oba urządzenia (jedno mieści się aż na 17 samochodach ciężarowych tatra) zostaną przewiezione do wojskowych zakładów remontowych w Jiczinie, gdzie zostaną zdemontowane. Niektóre podzespoły wykorzystane zostaną jako części zapasowe do radiolokatorów, którymi dysponuje czeska amia; reszta trafi na złom.

Rzecznik prasowy ministerstwa obrony Milan Rzepka powiedział, że radiolokatorów z Pardubic armia nie chce, bo są przestarzałe. Urządzenie, którego losami interesowały się największe firmy zbrojeniowe na świecie, zbudowane jest bowiem w oparciu o komponenty elektroniczne i elektrotechniczne z lat 60. i 70. - Radiolokator działa w oparciu o znaną od dziesiątków lat zasadę tzw. nawigacji hiperbolicznej, którą obecnie wykorzystuje się w wielu innych cywilnych urządzeniach. "Tamara" była kiedyś rzeczywiście pionierskim rozwiązaniem tego typu. Dziś jest jednak jedynie mitem. Jest przestarzała - powiedział Libor Slezak, jeden z członków zespołu, który opracował radiolokator.

Reklama

"Tamara" powstała w roku 1960. Jej "ojcem" był pochodzący z Brna technik Vlastimil Pech. Przez wiele lat urządzenie było udoskonalane. Kilkadziesiąt systemów tego typu do roku 1989 kupiła armia radziecka. Ostatni czeski pasywny radiolokator pardubicka "Tesla" sprzedała w roku 1991 do Omanu. Pojawiły się wówczas pogłoski, że faktycznymi nabywcami "Tamary" byli Amerykanie i że to właśnie oni przez całe lata 90. skutecznie blokowali sprzedaż tego urządzenia, obawiając się, że rzeczywiście może ono wykrywać bombowce "Stealth".

Czeskie media i przedstawiciele popadającej w coraz większe długi pardubickiej "Tesli" informowali o nieustającym zainteresowaniu "Tamarami". Jednocześnie oskarżano czeski rząd, że na zlecenie USA nie chce wydać zgody na sprzedaż radiolokatora. Kiedy w roku 1997 upadającą "Teslę" kupił czeski przedsiębiorca Miroslav Orel (obecnie siedzi w więzieniu za oszustwa finansowe) media opisały, że za transakcją tą kryje się faktycznie próba przejęcia "Tamary" przez Irak. Po raz ostatni o zrazu legendarnej, a później coraz bardziej mitycznej "Tamarze" pisało się w czasie nalotów NATO na Jugosławię. Strącenie jednego z amerykańskich bombowców "Stealth" przez jugosłowiańską obronę przeciwlotniczą, jak przypuszczano, było możliwe dzięki temu, że armii Jugosławii udało się kupić (od jednego z krajów b. ZSRR) jeden z czeskich radiolokatorów.

Po decyzji o przeznaczeniu "Tamar" na złom czescy specjaliści są coraz bardziej rozmowni. Wręcz zgodnie twierdzą teraz, że od dłuższego czasu radiolokatory, które rzeczywiście należały kiedyś do najbardziej nowoczesnych konstrukcji tego typu, stanowiły rodzaj psychologicznego straszaka; były bardziej mitem niż rzeczywistym zagrożeniem dla samolotów wykorzystujących najnowsze technologie i wyposażonych w najnowsze urządzenia elektroniczne.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: stealth | armia | Czechy | złom
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy