Paliwo, bomba czy pocisk ziemia-powietrze? USA na tropie śmierci Prigożyna
Amerykańskie służby nie zamierzają polegać na rosyjskim "śledztwie" i próbują na własną rękę wyjaśnić, co doprowadziło do katastrofy samolotu Jewgienja Prigożyna. Bomba na pokładzie, pocisk ziemia-powietrze czy może jeszcze coś innego?
Stany Zjednoczone postanowiły na własną rękę rozwiązać zagadkę podejrzanej śmierci Jewgienija Prigożyna, którego samolot rozbił się pod Moskwą w środę wieczorem. Bo jak pisaliśmy już wczoraj, chociaż jeden ze scenariuszy zakłada nieszczęśliwy wypadek, to zdecydowanie bardziej prawdopodobny jest inny - ktoś zlecił zabójstwo szefa grupy Wagnera, który odpowiadał za ostatni bunt i "marsz sprawiedliwości", będące ciosem w plecy Putina i jego reżimu. Wczesne teorie na temat tego, co mogło spowodować katastrofę, obejmują eksplozję spowodowaną bombą umieszczoną na pokładzie, rakietą ziemia-powietrze lub innego rodzaju sabotaż, np. manipulowanie paliwem.
Według wielu opublikowanych raportów, powołujących się na amerykańskie dane wywiadowcze, w tym Associated Press, samolot rozbił się w wyniku celowej eksplozji. Anonimowi urzędnicy amerykańscy i zachodni nie przekazali agencji szczegółów dotyczących przyczyn eksplozji, ale jeden z urzędników stwierdził, że wstępna ocena wywiadu USA wykazała, że "jest bardzo prawdopodobne, że to był celowy atak", który zdaje się wpisywać w "długą historię prób uciszenia swoich krytyków" przez rosyjskiego prezydenta.