Jak Brytyjczycy inwigilują dzwoniących

Brytyjskie agencje bezpieczeństwa wewnętrznego w minionym roku przeprowadziły 504 073 kontroli danych o połączeniach lub o lokalizacji na mocy ustawy Regulation of Investigatory Powers Act (RIPA).

Liczby te pochodzą z opublikowanego na początku tygodnia raportu za rok 2008, jaki przygotował komisarz sir Paul Kennedy odpowiedzialny w brytyjskim rządzie za kwestie inwigilacji obywateli. Liczby te są nieco niższe niż w 2007 roku, ale w porównaniu z wynikami z roku 2006 obecne dane dają w rezultacie przyrost stosowania środków inwigilacji o około 60 procent.

Kennedy, pełniący funkcję Interception of Communications Commissioner, uważa kontrolę danych telekomunikacyjnych za nieocenioną broń w walce z przestępczością. W ramach kontroli zgłoszono 595 błędów i naruszeń bezpieczeństwa. W pierwszej chwili ta liczba może się wydawać wysoka, ale w porównaniu z ogromną liczbą zaprotokołowanych danych o tym, "kiedy, kto, jak i gdzie" dotyczących przeprowadzonych połączeń telekomunikacyjnych jest ona stosunkowo niska. Niezależnie od tego niektóre z pomyłek były wyjątkowo poważne. I tak np. zdarzyło się, że przy poszukiwaniach osoby podejrzewanej o molestowanie seksualne dzieci numer IP został skojarzony z niewinną osobą. Do jej mieszkania wtargnęła policja, a ona sama trafiła do aresztu. W związku z tym cała praktyka przeszukiwania zgromadzonych danych, która może dostarczyć informacji o użytkowniku danego adresu IP ma zostać zmodyfikowana.

Reklama

Poza tym raport z lekką nutą krytycyzmu zauważa, że dane telekomunikacyjne są wykorzystywane przez tajne służby w sposób ekstensywny. Ze względu na charakterystykę zadań służb wywiadowczych nieuniknione mogą być przy tym tzw. wzajemne straty powstałe w wyniku ingerowania w prywatność osób, z którymi nawiązywany jest kontakt. Agenci uwzględniają jednak takie problemy zawczasu. Przeprowadzone kontrole pokazały, że liczba błędów w tej materii jest również bardzo ograniczona w stosunku do znacznej ilości przetwarzanych danych o połączeniach i lokalizacji.

Sir Paul odrzuca także wyobrażenia funkcjonujące w opinii publicznej, że każdy dzielnicowy ma nieograniczony dostęp do danych telekomunikacyjnych, które także w Wielkiej Brytanii są rejestrowane i przechowywane przez pewien czas. Najpierw spełnione muszą zostać kryteria konieczności zastosowania takich metod i proporcjonalności środków wymagających zatwierdzenia przez jednego z pracowników organów ścigania na stanowisku kierowniczym. Przeprowadzenie kontroli danych telekomunikacyjnych w Zjednoczonym Królestwie nie wymaga decyzji sądu.

Z kolei dla Chrisa Huhne, zajmującego w opozycyjnej partii liberalnej stanowisko rzecznika ds. polityki wewnętrznej, zaprezentowane dane są oznaką tego, że Brytyjczycy zostali ostatecznie wmanewrowani w społeczeństwo policyjne. Nawet jeśli wiele ze środków inwigilacyjnych zastosowanych przez policję i służby śledcze było niezbędnych, to ich liczba sama w sobie jest wg niego przerażająca. Nie można mówić o uzasadnionej odpowiedzi na problemy kraju, "jeśli państwo każdego roku szpieguje pół miliona ludzi". "Kontrola nadzorujących prowadzona przez ministerstwo spraw wewnętrznych jest niewystarczająca" - krytykował dalej Huhne. "Rząd najwyraźniej traktuje powieść George'a Orwella "1984" nie jako przestrogę, ale jako wzór do naśladowania".

Jak wylicza dalej raport, brytyjski wymiar sprawiedliwości na wniosek ministerstwa spraw wewnętrznych w 2008 roku zatwierdził 1508 nowych decyzji w sprawie podsłuchiwania treści przekazów telekomunikacyjnych i utrzymał w mocy 844 wcześniejsze decyzje. W poprzednim roku liczby te wynosiły odpowiednio 1881 i 929. W porównaniu z 2008 rokiem znacznie więcej pozwoleń na inwigilację trafiło do szkockich organów ścigania. W tym przypadku ogólna liczba decyzji zwiększyła się ze 173 do 247. Według raportu liczba zgłoszonych błędów w przeprowadzanych akcjach podsłuchowych wynosi 216. W 2007 roku ujawniono zaledwie 24 błędy. Zdaniem sir Paula liczba niesłusznych decyzji o inwigilacji jest za duża, bo nawet jeden taki godzący w wolność i prywatność obywatela incydent to już dużo.

HeiseOnline
Dowiedz się więcej na temat: Brytyjczycy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy