Karetka z komórką

Kilkanaście łódzkich karetek pogotowia zostanie w wyposażonych w urządzenia, które pomogą ratować pacjentów z podejrzeniem zawału serca. Przez telefon komórkowy, bezpośrednio z karetki do dyżurującego szpitala, będą przekazywane dane o pacjencie - od razu z zapisem czynności życiowych i rejestracją EKG.

Kilkanaście łódzkich karetek pogotowia zostanie  w wyposażonych w urządzenia, które pomogą ratować pacjentów z  podejrzeniem zawału serca. Przez telefon komórkowy, bezpośrednio z  karetki do dyżurującego szpitala, będą przekazywane dane o  pacjencie - od razu z zapisem czynności życiowych i rejestracją EKG.

Na początek w 11 karetkach reanimacyjnych zostaną umieszczone defibrylatory ze specjalną przystawką, która umożliwia połączenie z telefonem komórkowym - poinformował w czwartek na konferencji prasowej przewodniczący Wojewódzkiego Zespołu ds. Ratownictwa Medycznego Adam Fronczak.

"Poprzez typowy sygnał telefonu komórkowego będą spływały do centralnego komputera w dyżurującym ośrodku kardiologicznym ważne informacje: zapis funkcji życiowych pacjenta i rejestracja EKG" - wyjaśnił Fronczak.

Pilotażowo w programie tym wezmą udział cztery szpitale, m.in. ośrodki kardiologiczne w szpitalach im. Biegańskiego i im. Szterlinga. Według Fronczaka, koszt instalacji sytemu wyniesie około 30 tysięcy złotych.

Reklama

Wojewódzki konsultant ds. kardiologii, prof. Maria Krzemińska-Pakuła liczy, że system pozwoli na lepszą ocenę stanu zdrowia pacjenta i przygotowanie zespołu w szpitalu.

"Jeżeli wiemy, z czym pacjent przyjeżdża, jesteśmy na to przygotowani i możemy podjąć optymalną decyzję terapeutyczną, przygotować zespół, odpowiednie leki" - wyjaśniła.

Rocznie do szpitali w województwie łódzkim trafia około czterech tysięcy osób z zawałem serca. Ich umieralność spada (obecnie wynosi około 3 procent). Problemem jest wciąż wysoka śmiertelność przedszpitalna, która sięga 40 procent.

Zdaniem specjalistów, w tym przypadku dobrym rozwiązaniem mogłyby być automatyczne defibrylatory. Powinny być one instalowane w dużych skupiskach ludzkich, m.in. w kościołach, hipermarketach, kinach, dworcach, w urzędach. Koszt takiego urządzenia to około ośmiu tysięcy złotych.

W instytucjach tych powinny też być przeszkolone osoby, które będę umiały właściwie wykorzystać defibrylator i które poradzą sobie w stanach zagrożenia życia pacjenta z nagłym zatrzymaniem krążenia. "Wykonanie defibrylacji: przyłożenie dwóch elektrod i wyzwolenie odpowiedniego wstrząsu elektrycznego, może uratować życie pacjenta" - podkreśliła prof. Krzemińska-Pakuła.

W Łodzi pierwszy defibrylator automatyczny ma się pojawić w Urzędzie Wojewódzkim.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: EKG | karetka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy