Ukraina potrzebuje obrony przeciwlotniczej, a nie MiG-ów
W ostatnim czasie rozgorzała dyskusja o przekazaniu polskich MiG-ów Ukrainie. Odpierające barbarzyńską rosyjską inwazję państwo potrzebuje jednak solidnego wzmocnienia obrony przeciwlotniczej, a nie myśliwców. Tę słabą stronę obrony Ukrainy znają też Rosjanie i należy spodziewać się, że będą ją wykorzystywać coraz chętniej.
Na świecie toczy się dyskusja na temat wysłania samolotów radzieckiej produkcji posiadanych przez państwa NATO Ukrainie. Wydaje się, że pomysł ten nie zostanie jednak zrealizowany, ze względu na zbyt duże ryzyko dla państw Sojuszu, nawet Stany Zjednoczone nie chcą podjąć się tej misji. Nie oznacza to jednak, że Ukrainy nie można wspomóc w inny sposób. Jednym z takich pomysłów jest przysłanie dodatkowych systemów obrony mogących wystrzeliwać rakiety ziemia-powietrze (Surface-to-air missiles - SAMs).
Mogą one stanowić duże zagrożenie dla rosyjskich samolotów operujących na średnim albo nawet wyższym pułapie zmuszając je do latania blisko ziemi, gdzie narażone są na ogień licznych przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych, która już udowodniły swoją skuteczność. W takim razie jakimi systemami można wesprzeć Ukrainę?
Naturalny kandydat na system obrony przeciwlotniczej, który jest już wykorzystywany przez Ukraińców i odnosi spore sukcesy. Odpowiada za zestrzelenie 4 samolotów szturmowych Su-25, dwóch helikopterów i dwóch pocisków manewrujących.