Uczniowski wykrywacz

W ramach szkolnego konkursu uczniowie w Nowej Zelandii skonstruowali wykrywacz telefonów komórkowych. Urządzenie wykrywające telefony komórkowe zwykle kosztuje krocie - model opracowany przez studentów kosztował będzie około jedną dziesiątą ceny najtańszego wykrywacza na rynku.

W ramach szkolnego konkursu uczniowie w Nowej Zelandii skonstruowali wykrywacz telefonów komórkowych. Urządzenie wykrywające telefony komórkowe zwykle kosztuje krocie - model opracowany przez studentów kosztował będzie około jedną dziesiątą ceny najtańszego wykrywacza na rynku.

Wykrywacz typowany jest na zwycięzcę w konkursie Młody Przedsiębiorca, zorganizowanym przez lokalną szkołę w Christchurch w Nowej Zelandii. Urządzenie - nazwane CellTrac-r - wychwytuje zmiany częstotliwości fal radiowych spowodowane działającym w okolicy telefonem. Wykrywacz działa w promieniu 30 metrów i jest w stanie określić, jak daleko telefon się znajduje. Cztery świecące diody informują, że komórka jest blisko - tylko jedna, że znajduje się ponad 25 metrów od urządzenia. W produkcji pionierskich egzemplarzy wspierała chłopców lokalna firma Tait Electronics.

Reklama

"To dobre urządzenie, nadaje się do masowej produkcji", twierdzi opiekun projektu z ramienia Tait, Frik de Beer.

Pierwsza wersja wykrywacza kosztuje równowartość około 100 złotych, wersja z dodatkowym wyposażeniem (brzęczyk, lampki) będzie nieco ponad dwa razy droższa. Modele dostępne na rynku są zwykle trzy razy droższe.

Linda Roberts, koordynująca egzaminy na Uniwersytecie w Canterbury w Wielkiej Brytanii planuje sprawdzenie wykrywaczy już podczas tegorocznej sesji egzaminacyjnej. "Wiele z tych telefonów jest bardzo mała i bardzo zaawansowana technologicznie. Na 400-osobowej sali wykrycie osoby korzystającej z komórki może być bardzo trudne", zaznacza Roberts.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: urządzenie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy