Czy promocja się opłaca?
Moskiewski operator telefonii komórkowej "Mobile Tele Systems" (MTS) postanowił wejść ze swoimi usługami do Sankt Petersburga. Zrobił to jednak bardzo późno, bo 11 grudnia 2001, gdy (wydawałoby się) rynek byłego Leningradu był już zajęty i nasycony przez kilku operatorów konkurencyjnych. Dodatkowo sytuacje utrudniał fakt, że zazwyczaj stara stolica państwa niezbyt kocha się z nową. W związku z tym MTS zaproponował sanktpetersburczykom nieprawdopodobnie korzystne warunki promocji (niezły telefon za 1 rubla, zniżkowy abonament, itp.). Okazało się to błędem.
Liczba abonentów MTS w mieście nad Newą zaczęła bowiem lawinowo rosnąć, osiągając po miesiącu 120,000 abonentów (na taki wynik działający w tym rejonie operator telefonii stacjonarnej "Delta Telecom" pracował ponad 10 lat), co wysunęło operatora na drugie miejsce na tym trudnym rynku. Było to jednak znacznie więcej osób niż przewidywano i zaczęła nie wytrzymywać infrastruktura sieci. Sytuacja okazała się patowa. Pieniędzy na dalsze inwestycje w sieć na razie za bardzo nie ma, bo "dzięki" promocji nie dość, że wpływy od wspomnianych 120,000 osób nie prezentują się na razie zbyt okazale, to na dodatek rozwścieczeni faworyzowaniem petersburczyków mieszkańcy innych rejonów, w których działa MTS (głównie Moskwy) wymogli podobne promocje u siebie, co dodatkowo zmniejszyło dochody operatora. A na dodatek wściekli są klienci MTS z Sankt Petersburga - bo coraz trudniej im jest się dodzwonić ze swoich komórek.
Wniosek?: W branży IT wszystko - promocje komórek, zarządzanie dot.comem, systemy operacyjne - można robić, ale należy to robić z głową. Inaczej kot zostanie zagłaskany na śmierć
